Na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie > Kultura > Sztuka wysokich lotów
Sztuka wysokich lotów
Jeśli można mówić o kulturze w sensie inwestycji, to Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznając dotację celową na realizację „Opowieści wigilijnej” wg Dickensa w Teatrze Polskim we Wrocławiu zrobiło znakomity interes. Spektakl grany jest przy pełnej widowni, a tworzą go aktorzy Teatru Polskiego we Wrocławiu i członkowie grupy akrobatycznej „Ocelot” z Legnicy i Złotoryi.
Widownia nagle cichnie, gdy na scenę wjeżdża wózek inwalidzki z małym Timem. Można uratować mu życie, jeśli znajdą się ludzie dobrej woli. Nagle zdajemy sobie sprawę, jak dużo zależy od naszej wrażliwości. Boże Narodzenie, magiczny czas spędzany w gronie rodzinnym, to dobra okazja, żeby o tym przypomnieć. Dobro, miłość, prawda, empatia, rodzina są ludziom potrzebne, jak tlen. Dziwne, że tak wiele polskich scen teatralnych jakby o tym zapomniało.
„Opowieść wigilijna” zatem edukuje, wzrusza, bawi. To znakomite teatralne tworzywo. Realizacja Teatru Polskiego we Wrocławiu jest o tyle nadzwyczajna, że powstało narracyjnie spójne znakomite artystycznie dzieło, choć wielu wątpiło, że akrobatyczne etiudy uda się zgrabnie zgrać z tekstem.
Co ciekawe, widzowie w większości są tych trudności świadomi. Nie tylko dlatego, że po części spektakli można wziąć udział w warsztatach i spróbować samemu scenicznej sztuki akrobatycznej. Przede wszystkim to spektakl wymagający żelaznej dyscypliny i precyzji, a biorą w nim udział nie tylko dorośli, ale i dzieci. Reżyserzy (Beata Zając i Cezary Morawski) i autor adaptacji tekstu (Sławomir Olejniczak) stanęli więc przed nie lada wyzwaniem.
Byłem zszokowany, gdy usłyszałem niedawno od pewnej 30-latki, że nigdy nie była w teatrze. Pochodzi z małego ośrodka miejskiego koło Jeleniej Góry, w której teatr przecież jest. Wzrastałem w nim, gdy dyrektorowała mu Alina Obidniak, znakomita menedżer kultury. Myślałem, że jeśli nie rodzina, to przynajmniej szkoła realizuje obowiązek wprowadzenia młodego człowieka w świat kultury. Gdy zacząłem temat drążyć, uzmysłowiłem sobie, jak bardzo się myliłem. Jeśli w domu nie ma potrzeby uczestnictwa w tzw. kulturze wysokiej, to nie zawsze jest nadzieja, że szkoła te lukę wypełni. Na realizację tego celu nie ma pieniędzy – to najczęstsze tłumaczenie nauczycieli i dyrektorów szkół.
Na szczęście nie wszędzie i nie zawsze tak jest. I poranne, i popołudniowe, i wieczorne pokazy „Opowieści wigilijnej” we wrocławskim Teatrze Polskim o tym świadczą. Realizacja okazała się tak atrakcyjna, że przyciąga dzieci, rodziców, dziadków, nauczycieli nie tylko z Dolnego Śląska. To społeczny kapitał, który zaprocentuje. Budzi politowanie tekst jednej z wrocławskich dziennikarek, która oceniając „Ryszarda III”, kolejną nowość we wrocławskim Teatrze Polskim, napisała, że owszem, widownia była pełna, tyle że widzowie… byli nie tacy. To znaczy tacy, którzy nie odpowiadali jej estetycznie. Bije z tych słów pogarda dla człowieka. Ale wbrew pozorom to cenne spostrzeżenie. Dowodzi, że Teatr Polski we Wrocławiu walczy z wykluczeniem społecznym. To scena o charakterze narodowym, co rodzi zadania m.in. w obszarze edukacji. Owszem, teatr jest elitarny, ale nie może być domeną tylko elit. Jest własnością społeczeństwa, a nie wąskiej grupy, która uzurpuje sobie do niego prawa na zasadzie wyłączności.
Brawa w trakcie „Opowieści wigilijnej”, gromkie oklaski po zakończeniu spektaklu, ożywione dyskusje w foyer i słowa widzów, że to spektakl wysokich lotów uskrzydlają wręcz dzieci biorące udział w tym projekcie. Są dzieci, więc jest nadzieja, że wyrośnie widownia, z której nawet bardzo mądra pani redaktor będzie zadowolona.
Tekst: Marek Perzyński © wszelkie prawa zastrzeżone.
Fot. wiodące ze spektaklu – materiał prasowy Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Zdjęcia ze spotkania po premierze: Marek Perzyński ©